Facebook ikonka prawy margines

O książce Małgorzaty Czyńskiej „Kobro. Skok w przestrzeń”

,
O książce Małgorzaty Czyńskiej „Kobro. Skok w przestrzeń”

Najzdolniejsza z młodych rzeźbiarek awangardy – tak określili ją najwnikliwsi krytycy sztuki i sami tworzący równolegle artyści tejże awangardy. Co się stało, że tak mało dzieł artystki przetrwało dla nas, że ostatecznie nie spełniła się do końca w życiu i w sztuce – na to pytanie próbuje odpowiedzieć w swojej książce Małgorzata Czyńska. Oczywiście nie jest w stanie dać ostatecznej i zadowalającej odpowiedzi ale przytacza w niej dość faktów i dokumentów abyśmy sami mogli wyrobić sobie opinię na ten temat. A naprawdę warto zatrzymać się nad tą postacią, ponieważ jej osobowość artystyczna a także życie z którym przyszło jej się zmierzyć są godne uwagi.

Niewątpliwie była Kobro artystką o wielkim, oryginalnym talencie rzeźbiarskim i malarskim, przy czym swoim ideom artystycznym umiała świadomie nadać kierunek i kształt dzięki intelektowi precyzyjnemu jak u matematyka, zmysłowi przestrzennemu, umiejętności zestrojenia w swojej wizji  wyobraźni z logiką formy. Świetnie wykształcona i od dzieciństwa obyta ze sztuką, była przygotowana do wkroczenia na własną drogę artystyczną. Niestety, wszystkie te warunki dane przez naturę, dobre urodzenie, wykształcenie, zostały mocno skorygowane przez warunki w jakich potoczyło się jej życie osobiste. Wykazała jako człowiek dzielność i odwagę. W trudnych warunkach rozwijała swoją sztukę i jednocześnie spełniała się jako żona, matka, przyjaciółka. Jednak prawdziwą przeszkodą, która ostatecznie doprowadziła nie tylko do zniszczenia wielu cennych prac ale też zahamowała rozwój osobisty, doprowadzając w końcu do wyniszczenia i przedwczesnej śmierci było nieudane małżeństwo.

Władysław Strzemiński chociaż sam był artystą i to niepoślednim – a może właśnie dlatego, stał się nie tyle mężem i ojcem jej dziecka ale też przekleństwem życia, zatruwająć je swoją zazdrością i nikczemnością. Z pewnością zdawał sobie sprawę z wielkości talentu żony i jej wyższości intelektualnej. W człowieku małym może to obudzić wszelkie demony podłości. Opisy jego zachowania wobec żony, która przecież otaczała go opieką w najtrudniejszych czasach są wstrząsające. Trudno sobie wyobrazić co musiała czuć jako artystka i jako kobieta, kiedy czyta się przytoczone przez Czyńską dokumenty i zeznania znajomych.

Dla Strzemińskiego nie ma żadnego usprawiedliwienia. Jako człowiek okazał się łajdakiem i nie ratuje go nawet jego malarstwo. Przykre też, że Kobro w nowej ojczyźnie męża, w której wychowywała swoje dziecko i została w końcu pochowana poznała i doświadczyła na sobie najobrzydliwszych cech Polaków, wyższości nieuzasadnionej niczym wobec obcych (Kobro była dla męża i teściowej kacapką). Pomimo że we wszystkim przewyższała tę rodzinę kulturą i obyciem w świecie. Sądzę, że te psychiczne rany były gorsze niż chamskie bicie kulami. Szkoda wspaniałej artystki i jej dziecka, które musiało przez to przechodzić.

Książka daje wiele do myślenia na temat losów kobiety artystki, ale też kobiety jako takiej w świecie kształtowanym przez męską przemoc i widzenie świata.

Stanisława Czernik DKK „Liberatorium” MBP w Jaśle