Pełne humoru, radości i nostalgii było wspomnieniowe spotkanie Klubu „Michalina” o weselnych tradycjach organizowanych na przestrzeni lat.
Klubowiczki z rumieńcem przywoływały własne wesele, o którym pamięć nie wyblakła pomimo upływu lat. Przyniosły fotografie pachnące przeszłością, we wspaniałych, innych niż dzisiejsze, albumach - pełnych rodzinnego życia i emocji. Wspomnienia potańcówek, pierwszych zalotów, randek przy przydrożnych kapliczkach, wyłaniały się z pamięci jak żywe. Kawalerom nie łatwo było zdobyć pełne życia, ciekawe świata i lubiące taniec „Michaliny”.
Trudne to były czasy pod względem ekonomicznym. Po buty jechałam aż do Krakowa - mówi Maria Buczyńska. Suknie były białe lub ecru, niekiedy pożyczane, czasem szyte przez krawcowe. Najczęściej własnego projektu lub podpatrzone w zagranicznym żurnalu.
W Brzyskach bukiet Panny Młodej nazywano rózgą. Moi drużbowie, wówczas zwani swatami, jechali na drabiniastym wozie - wspomina Józefa Trznadel.
Ważne też były wróżby na dobre małżeństwo - dopowiada Jadwiga Chochołek.
Przyjęcie weselne odbywało się z reguły w domu. Kto miał duże podwórko, zbijał z desek drewnianą podłogę. Nocleg przygotowany w pachnącej sianem stodole czekał na zaproszonych gości. Nie brakowało też przyśpiewek weselnych, które towarzyszyły zwykle takim wydarzeniom. Maria Gubała zapamiętała właśnie tę:
Juześ sie ozenił
Juześ sie uciesył
Juześ kawalerkę na płocie powiesił.
Poetka przeczytała także swój wiersz:
Tamtej wiosny
Byłam Wiosną
W bieli koronek
Tiulu
Stokrotkami we włosach
Dłoniach
Radosna
Panna Młoda
Wiosna